Naturalnym biegiem losu każdego człowieka wszystko co miało swój początek, niesie za sobą swój koniec. Czasem końca tego nie dostrzegamy i ślepo biegniemy do przodu wiedząc, że to co chwyciliśmy gdy startowaliśmy nadal jest w naszej dłoni.
Logicznie rzecz biorąc już zauważymy, że tak nie jest. Weź do ręki dmuchawca i przebiegnij się chociażby 500 metrów. Potem zatrzymaj się i zobacz co zostało Ci w dłoni. Startując miałeś tam pięknego dmuchawca, badyl który został w istocie cudowny ale to już nie ten sam piękny dmuchawiec.
Tak samo jest ze wszystkim, przeważnie z uczuciami które dziś poruszę, ale wspomnimy też o innych aspektach.
Miłość to cudowne uczucie. Niewątpliwie świeży powiew wiatru ocierającego się nad o policzki, przysłaniającego cały świat i zatykający Nam uszy. Pozwala Nam wyidealizować większość świat an tyle dokładnie, że rzadko spostrzegamy co tak na prawdę dzieje się wokół Nas.
Jednak jeśli trzymamy się teorii wyżej i ona powinna mieć swój koniec. No tak,a le to jest sprzeczne z całą resztą świata, przecież miłość podobno jest ponad czasowa...
No dobrze, a ilu z Was zorientowało się że przedłożona przeze mnie definicja miłości, to definicja zauroczenia? Niewielu, a może i nikt.
Zaczynamy więc od zauroczenia, jest cudownie, świeżo pięknie. Przez ładnych kilka może kilkanaście miesięcy wdychamy wrażenie, że będziemy z nią/nim już zawsze.
Ale przychodzą pierwsze rozczarowania, potem przychodzi też znudzenie i kochani zauroczenie się wykrusza... Wtedy zostaje w Nas miłość, albo rozchodzimy się każde w inne stronę w zależności od tego czym skończyły się wojny domowe między nami.
I teraz zwrócę się do wielu z Was zadających sobie pytanie.. " Miłość jest ponad czasowa, my się tu kochaliśmy a tu proszę, po wszystkim... Czy to ze mną jest coś nie tak?"
I Włącza się wtedy ogromna żałość i tysiąc myśli o tym, co znowu zrobiliśmy nie tak, jak bardzo musimy być niewartościowi, że nawet ponadczasowa miłość potrafi od Nas odpłynąć?
To jest gigantyczny błąd. Tak jak nie wielu z Was nie zwróciło uwagi na definicję miłości, tak wielu z Was jej tak na prawdę nie rozumie. Mylimy zauroczenie z miłością, a potem obwiniamy się za wszystkie nieszczęścia świata, nie wiemy już w co wierzyć i stajemy się jałowi. Typowy objaw, każdy zna kogoś kto " nie wierzy już w miłość". Nie wierzy bo co? Bo nigdy jej nie doznał, pomylił głupotę z rozsądkiem, dobrze na tym zarobił i teraz nie będzie ryzykował?
Więc jak pogodzić teorię o przemijaniu wszystkiego z ponadczasowością miłości i przyjaźni?
Miłość wykruszająca się z zauroczenia jest ponad czasowa, ale przemija gdy nasze drogi rozchodzą się z różnych powodów życiowych, nie z głupot o które ludzie potrafią się rozejść, dlatego wytrwa wiele, ale przemija,Wielu z Nas spotkało się też z nieszczerą upadającą przyjaźnią. Najpierw mam znajomość, przyjaźń również jest uczuciem silniejszym , związującym dwojga ludzi, wykruszającym się ze znajomości.
Głupota ludzka też ma tu spore miejsce do popisu, znamy kogoś chwilę, nie wiemy o nim dokładnie wszystkiego i powierzamy mu ogromną część siebie. Potem następuje rozczarowanie, bo stało się co nie powinno mieć miejsca. Dlaczego? Bo znów mylimy pojęcie! Rozsądek jest niezmiernie ważny.
Przyjaźń podobnie jak miłość wykrusza się z niepozornej znajomości, przemija gdy rozdziela Nas coś co jest niezależne od Nas.Tak więc reasumujmy. Możemy pogodzić teorię przemijania z teorią ponadczasowych uczuć.
Bo powiedzmy sobie szczerze, zajrzymy bardzo głęboko wewnątrz własnej duszy.
Czy kiedy rozstajemy się z kimś, czy to w związku, który już dojrzał by być miłością, czy z relacji, która dojrzałą do bycia przyjaźnią, to potem ta osoba całkowicie znika z Naszego serca?
Miłości/ przyjaźni fizycznie już nie ma, ale że uczucia te są ponadczasowe, w sercu zostaje to już na zawsze.
nie czaje tego co napisałaś, muszę się z tym przespać
OdpowiedzUsuń