Codziennie mijają mnie ludzie, którzy przychodzą i odchodzą. Mijają mnie matki, córki, mężowie, kochankowie, dziadkowie... każdy z nich gra jakąś rolę dla siebie, dla innych. Każdy z nich ma swoje miejsce, swoje myśli, swoje ja. Większa połowa z nich, spoglądając na mnie jest przekonana, że wie o mnie wszystko.
Mamy naturalną zdolność do wyciągania wniosków. Opiniujemy wszystko i wszystkich. Nasz mózg wyrabia sobie zdanie na czyjś temat w ciągu zaledwie 4-7 sekund, a na podstawie samej twarzy w ciągu części dziesiętnej sekundy. Brak znajomości faktów podsyca wyobraźnie. Nie jest to złe, ale nie zawsze też trafione. Nawet największa oczywistość może okazać się błędnym osądem, który potrafi zranić drugiego człowieka.
Mnie też się to zdarza. Widzę człowieka, od którego emanuje pewność siebie. Jestem przekonana " to jeden z tych, który wierzy, że świat stoi przed nim otworem". Wszystko mu się należy, bo tego żąda. W dość nietaktowny sposób wyprasza starszą kobietę z pociągu. Zwracam mu uwagę, lekko poirytowana.
Patrzy na mnie tym swoim zniesmaczonym wzrokiem, przewraca oczami i wybucha śmiechem. Wszystko się we mnie gotuje. Przywołuje go do porządku, ale szybko słyszę, że mam wracać tam gdzie jest moje miejsce. Nie widzę sensu dalszej dyskusji, chociaż pewnie miałabym mu do powiedzenia tyle, że nie zdążyłabym wysiąść na odpowiedniej stacji. Bogu dzięki - On wysiada.
Nie mogę się nadziwić jak taki ktoś ma czelność traktować tak ludzi. Roszczeniowy, arogancki, pewny siebie. Pewnie nigdy nie doznał smaku porażki, dlatego taki jest. Oceniam szybko i w sumie bez trudu. Napędzona negatywnymi emocjami dokładam co gorsze epitety, żeby się wyrównało.
Nie wiem, że wraca do pustego domu bo jest samotny. Nie wiem, że przez całe swoje dzieciństwo patrzył na ojca alkoholika. Nie wiem, że karmiony strachem, nienawiścią zamknął się przed światem i reaguje na niego agresją. Nie wiem, że całe życie czuł się gorszy od innych dlatego teraz nie wierzy w siebie tak szczerze, jedynie wali na oślep żeby przetrzeć sobie drogę ucieczki. Nie wiem, że jest mu tak po ludzku źle.
Nie tylko ja tego nie wiem. Nie wie tego jego szef, sąsiadka, koleżanka z pracy. Nie wie nikt.
Większość tłumaczy się, że nie wie bo "on przecież zawsze jest radosny, pewny siebie". Nie wiedzą, bo ten człowiek jako człowiek, niewiele ich obchodzi. Na zrozumienie pobudek działania trzeba poświęcić mnóstwo czasu, dlatego rzadko kiedy podejmujemy się tej próby. Dużo łatwiej jest ocenić.
Dużo prościej jest spotkać człowieka na pewnym etapie życiowym i nie patrzeć za niego, tylko spisać go na straty na podstawie bieżącego wykazu.
Nie możemy powstrzymać naturalnych procesów myślowych zachodzących w naszej głowie, ale możemy uwrażliwić się na cudzą krzywdę. Możemy unikać wyrażania swoich opinii zwłaszcza jeśli istnieje ryzyko, że kogoś dotkną. Możemy przede wszystkim dobrze przyjrzeć się całości zachowań, a nie wnioskować na podstawie epizodu. Kontrolując takie zachowania zadbamy o to, by znaleźć w sobie więcej człowieczeństwa.
Człowiek i historia, która jest z Nim związana jest dla codzienności sprawą nieznaną. Dla niej jesteśmy tylko mgiełką, która umieszczona w systemie ma zapewnić prawidłowe funkcjonowanie całości.
Komentarze
Prześlij komentarz