Wyrażenie dość znane " Do odważnych świat należy". Dziś spróbujemy się skupić na głębszym sensie pod względem dokonywania wyborów życiowych. Dzisiejsze refleksje wymagają ogromnej uczciwości, bo nie każdy potrafi przyznać się przed samym sobą co do niektórych faktów.
Z racji tego, że świat nie jest idealny każdy ma za sobą jakieś przejścia, w związku z tym ciągnie za sobą pewne sprawy, wspomnienia i ludzi. W tym bagażu trzyma również osoby, które w znaczący sposób budziły w nim lawinę uczuć. Nie wszystko poszło zgodnie z planem i wasze drogi się rozeszły. Opcje są dwie, albo zapominasz o uczuciach i zostaje sama postać albo.. tu zaczynają się schody. Nie zapominasz ani o uczuciach, ani o zdarzeniach ani o tej osobie w ogóle. Tworzysz sobie taki mentalny punkt zawieszenia w przeszłości. Czasami nieświadomie, a czasem na własne życzenie przywołujesz to w pamięci, myślisz o tym. Zastanawiasz się też co by było gdyby...
To oczywiście w ramach wdzięczności niszczy twoje obecne relacje. Czasem bezpośrednio bo ewidentnie kłótnia z Twoim parterem/ partnerką kręci się wokół tego, a innym razem myśli o dobrych chwilach z OBIEKTEM X, w chwili gdy obiekt teraźniejszy spadł w rankingu wprawiają Cię w taką nieuzasadnioną irytację. To się zdarza, nie tylko Tobie i do tego trzeba się po prostu przyznać.
Mądry, rozsądny człowiek powiedziałby, że należy owego mentalnego punktu zawieszenia po prostu się pozbyć, wyeliminować go ze swojego umysłu. Generalnie jeśli relacja była ewidentnie toksyczna, owszem też się z tym zgodzę. Jednakże, jaką masz pewność że obecna sytuacja jest tą, która została dla Ciebie stworzona?
Sensem życia jest poszukiwanie idealnych proporcji szczęścia, smutku, goryczy, rozczarowań i euforii, które pozwolą Ci je przeżyć na sto procent. Co jednak, jeśli punkt zawiesiny jest tak na prawdę tą idealną proporcją? I tu stwierdzenie " do odważnych świat należy" odgrywa kluczową rolę.
Ludzie, którzy znajdują w sobie na tyle odwagi by zrezygnować z doczesnych osiągnięć i zawrócić
mają większa pewność, że to nie było to, albo więcej szczęścia bo osiągają wieczny spokój i ukojenie.
Nigdy nie należy lekceważyć potęgi uczuć, nieprawdą jest gdy mama/siostra/babcia klepiąc Nas po ramieniu szepcze Nam " klin klinem". Nie ma dwóch takich samych dni, takich samych osób, takich samych relacji. Uczucie uczuciu nierówne, więc trzeba uważać żeby nie stracić czegoś co było rozwiązaniem naszego wiecznego " poszukiwania".
Ale, są też tego drugie strony i naprawdę delikatnie zaciera się granica między tymi skrajnościami.
Nie jest rozwiązaniem rzucaniem wszystkiego za siebie i tarcie po parkiecie do poprzedniego checkpointu na ślepo. Wszystko trzeba idealnie przemyśleć i zastanowić się nad stawką>
Tu również polecam bilans korzyści i strat...
Owszem nie ma co rezygnować ze stałego ciepłego związku, na rzecz ulotnej imaginacji o tym co by było gdyby... Ale, z drugiej strony jeśli mamy rezygnować z jedynego dotyku, który budził w Nas dreszcze, jedynego uśmiechu, który był lekarstwem na zło i idealnego zrozumienia na rzecz spędzenia reszty i tak krótkiego życia w towarzystwie " stabilizacji" , to czy na prawdę warto?
Całość staje w świetle gigantycznego znaku zapytania.
Idealne rozwiązanie dla Ciebie znasz jedynie Ty sam.
Pragnę jedynie zwrócić uwagę, że czasem szczęście ma większą wartość niż najpiękniejszy ze scenariuszy.
/ na wszystkie maile poszła już odpowiedź :) wybaczcie przerwy, ale OD CZERWCA startuje z zupełnie nowym materiałem, wszystko jeszcze ciepłe / :)
Komentarze
Prześlij komentarz